Slugterra Wiki
Advertisement

Rozdział I

Szedł powoli mimo szybkiego awansu nie mógł być pewny przyszłości. Starzy przyjaciele jego dowódcy donosili mu że jest nieobliczalny, a jego moc mogła by zetrzeć całe armie.

- Przybyłem mój Panie- powiedział wchodząc do bogato umeblowanego pokoju.

- To dobrze mój Destrasie - usłyszał niski głos pełen siły i charyzmy - widzę u ciebie niepewność i strach, lata nauki śluzaczego fu dały mi również możliwość wyczuwania uczuć.

- Wiem Panie lecz po co mnie wezwałeś?

- Namierzyłem silnego złowieka, który mógłby być moim padawanem. Zowią go Elward Sillus. Sprowadź mi go.

Poczuł ulgę, wiedział że to łatwe zadanie, szczególnie że jego Pan da mu siłę o jakiej wiele osób nie śniło.

- A i zapomniałbym, pragnę by nikt go nie zauważył. Mój Generale.

Rozdział II

Stał przy wyjściu z kryjówki. Podszedł do niego młody mężczyzna, bardzo dobrze zbudowany w luźnej niebieskiej szacie do kostek. Przepasany był białym, szerokim pasem, za który był wetknięty nóż. Na twarzy miał srebrną maskę.

- Panie jestem gotowy tak jak moja brygada.

- TO dobrze, niezwykle dobrze. Idźcie do zbrojowni,  a następnie do pojazdu AH-3o.

- Tak jest generale.

Rozdział III

- Myślisz że jesteś coś wart, cokolwiek wypracujesz my ci odbierzemy.

Usłyszał głosy swoich wrogów. Był sierotą. Mimo że miał kochającego wuja to nie był szczęśliwy. Pracował godzinami w kopalni za marne grosze, które mu kradł gang Wezela. Nie mógł zgłosić bo ów gang był w spółce z burmistrzem. Mimo wielkiej siły po dniu w kopalni nie mógł się przeciwstawić gromadzie zbirów.

Po chwili usłyszł wrzask bólu zza rogu. Następnie ktoś go złapał i wrzucił do pojazdu.

Rozdział IV

- Witaj Elwardzie. Tak znam twoje imię i nie tylko to. Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje.

- Kim jesteś?

- Futurystą, władcą, wojownikiem, strategiem i przede wszystkim twoim sprzymierzeńcem.

- Dlaczego mam ci zaufać?

- Co czujesz jak do ciebie mówię.

- Spokój ... i moc.

- Właśnie po to cię wezwałem, byś poczuł moc, nauczył się ją kontrolować i dokonał tego co zacznę.

- Gdzie jestem?

- Wytęż umysł zastanów się nad pytaniem i wyszukaj odpowiedzi.

Zobaczył pokój, w którym siedzieli poza strefą nieznajomego. Następnie podążył korytarzami ku wyjściu.

- To co widzisz to nie urojenie lecz rzeczywistość.

Następnie jego rozmówca wstał i wyszedł z cienia, w którym dotychczas zasiadał.

Był to wysoki mężczyzna z protezą zamiast jednej ręki i drugą rękę pokrytą pancerzem. Miał mocno umięśnione ciało. Pokryte było jasno-oliwkową szatą przepasaną białym pasem w szerokie zielone paski. Pokryte to było częściowo pancerzem. Zamiast lewego oka i części czaszki miał protezę. Sama twarz wyglądała na około trzydziestoletnią. Biła z niej powaga, mądrość, zdecydowanie, pewność siebie i moc. Głowę okalały mu gęste, kasztanowe włosy.

- Razem będziemy potęgą padawanie.

Rozdział V

Razem ze swoim nowym mistrzem wyszedł na zewnątrz wykutego w błękitnawej skale pałacu. Widział w swoim życiu tylko kilka jaskiń. Ta wyraźnie zrobiła na nim wrażenie. Nie była wielka, nie była mała. Kończyła się niemal pinowymi skałami w jasnozielonkawym kolorze. Całą jaskinie porastała gęsta puszcza z nieznanymi mu gatunkami roślin i grzybów. Przy wschodniej ścianie mieściło się jezioro z wysepką. Pośród lasu e górę wystrzeliwały dachy małych osad.

- To tą jaskinią rządze od dwudziestu lat, od chwili przebudzenia - powiedział jego mentor.

- Co to przebudzenie? - spytał Elward.

- Wiesz niewiele więc w chwili obecnej muszę ci przekazać przede wszystrkim wiedzę - zaczął monolog - wejdź do przedsionka pałacu. Tam spotkasz wartownika. Zaprowadzi cię do biblioteki. Tam w akwarium leży stos kamieni. Weź ten co leży na górze i rzuc w górę. Dalej wszystko się dokona samo.

Rozdział VI

- Eli właśnie dowiedziałam się że zmarł jakiś mężczyzna - powiedziała Trixie do przywódcy.

- Co o nim wiadomo? - spytał sie Shane.

- Mało przyjaciół, z rodziny jeden bratanek, niewielki majątek, który zapisał fundacji dobroczynnej.

- Coś powiedział ten bratanek?

- Został porwany przed tygodniem.

- Przez kogo?

- Przez pewną grupę oprychów działających z burmistrzem.

- Podobno stary zmarł z żalu - wtrącił się Kord.

- To dobrze, ale tylko dla sprawiedliwości. Ile się stąd jedzie do burmistrzunia.

- Coś koło pół godziny.

- Więc w drogę.

Eli Shane przywódca gangu, dawno po trzydziestce. Mechanik Kord, przewodnik Pronto, zwiadowca Daina Poor, trenujący śluzaki Junije i zajmujące sie sprzętem Trixie wyruszyli na północ.

Rozdział VII

Stało się tak jak mówił jego mistrz. Wszedł ze strażnikiem do biblioteki. Było to duże pomieszczenie, dwupoziomowe. Wyższy poziom  miał dużą dziurę po środku  w kształcie koła. Do ścian na obu poziomach przylegały wielkie regały z książkami. Na górny poziom wchodziło się po schodach z jasnobrązowego drewna i z takiego materiału wykonane były również balustrady na pięterku. Po środku stało wielkie akwarium gdzie przy świetle z niebieskiego świetlika przemykały ryby i kraby. Na środku akwarium był stos kamieni. Wskoczył do niezakrytego od góry zbiornika i wziął leżący najwyżej. Następnie podrzucił go do góry, a ten poleciał w lewą stronę na niższy rząd. Skoczył za nim.

Kamień leżał na książce. Tytuł wypisany na grzbiecie złotymi literami brzmiał ,,To co jest i było niewidoczne”. Otworzył…

 

Advertisement