Rozdział 26
Nie mogła cały czas uwierzyć, bo za grzybem był Eli.
-Eli?... ty... wróciłeś?- spytała lekko zdziwiona i szczęśliwa
-Tak... mam nadzieje że nie na darmo...
Trixie spuściła wzrok.
-Nie wiem, ... może i na darmo... ja cie nie obchodze, wiec nie mamy o czym rozmawiać...- powiedziała i energicznie ruszyła w strone mecha.
Eli był troche smutny, ale wiedział że to głównie przez niego tak myśli, bo ja zostawił i to jeszcze bez słowa.
Nagle zauważył a Trixie odjechała jak najszybciej w strone kryjówki. Eli był bez mecha, wiec wiele nie mógł zdziałać. Wracał na pieszo.
-I co ja mam zrobić Burpy?... wiedziałem że tak będzie... nie powinienem tu wracać... tylko ją jeszcze bardziej skrzywdziłem, a ona jeszcze chyba zapomniała co sie stało, po osatniej bitwie z Black'iem.- powiedział smutno Eli do śluzaka.
Młody Shane szedł do kryjówki przez około godzine, ale gdy tam doszedł przeżył szok.
Kryjówka była w środku zrujnowana, szybko tam wszedł i przy okazji znalazł Korda i Pronto.
-Eli? nareszcie stary jesteś w domu- powiedział Kord i przytulił go tak że Młody Shane nie mógł bardzo oddychać.
-Kord dusisz!
-ooo sorka.
-Pronto Wspaniały wita cie znów w domu, .... może nie wygląda tak jak przed twoim wyjazdem, ale nadal stoi... ale to nie nasza sprawka.
-Więc co sie tu stało?- spytał zdziwiony Eli.
-Najwyraźniej kiedy wyjechałeś, tuż przed twoim powrotem, ktoś zrobił nam niespodzianke...- powiedziała lekko zła Trixie i poszłą do swojego pokoju.
-Co jej sie stało?- spytał zdziwiony Kord
-oj... to długa historia... skrzywdziłem ja...
-To wszystko wyjaśnia....
-Musze ją przeprosić... ale nie wiem czy coś zdziałam...
Nagle Kord znalazł na stole jakąś kartke...
Eli ja wziął i zaczął czytać na głos, to co było na niej napisane.
Oto mały prezent przypominający że znów jestem.
Mam nadzieje że zrozumieliście jego przesłanie.
Znów wolny... Nie ma to jak w domu...
Doktor Black.
-To Black żyje?... to nie skończy sie dobrze- powiedział Eli sam do siebie